To nie jest powrót, to chwila słabości no i jest zimno.
Zapytany czy napiszę podsumowanie roku, odpowiedziałem
"oczywiście";-) Więc piszę. Nie wiem, w jakim tonie pisać czy już,
jako manifest czy może, jako list pożegnalny czy wylać wszystkie swoje mądrości
w myśl "biegam to mogę". Bo kto nie biega ten się nie zna i nie może
się wypowiadać, kto nie głosował ten nie ma mandatu do krytykowania poczynań
Władzy Absolutnej, bzdura? Ano tak.
Raz. Usprawiedliwienie.
Nie pisałem bloga, bo nie chciałem być internetowym
bohaterem jak Krytycy Programowi siedzący w kapciach w zaciszu domowym z
komórką w ręku. Ale chyba nie jestem, bo czasami uda mi się wyjść pobiegać;-)
Dwa. Usprawiedliwienie nr 2.
Zadałem jakiś czas temu pytanie Run Around The Lake, po co pisać
bloga? Co mam pisać? „Nie chciało się biegać, ale wyszedłem i czuje się
znakomicie. Zjadłem kasze jaglaną, polecam wszystkim. Nie ubierajcie się na
czarno jak jest ciemno, bo was nie będzie widać. Widziałem dziś pięknego
jelenia na zielonym szlaku!”
Przecież ktokolwiek
pobiegnie tam, nawet jak dokładnie wskażę to miejsce, to istnieje duże
prawdopodobieństwo, że tego jelenia tam nie będzie. Duże jest
prawdopodobieństwo, ze jak zjecie tą kaszę jaglaną to będziecie szukać stacji benzynowej
w tempie przekraczającym wasze możliwości, nie mówiąc o tym, że jak się komuś
nie chce to zostanie jednak w tych kapciach i będzie bawił się w domowy
patriotyzm.
Trzy. Usprawiedliwienie nr 3.
Nie powinno być numeru 3. Za dużo się działo w zeszłym roku
dobrego żeby się nie podzielić tym wszystkim.
- dwie edycje TriCity Ultra, które zostały wyróżnione przez
Pomorze Biega, jako Oryginalność Biegowa
Roku - DZIĘKUJEMY. Oryginalni już nie będziemy, ale będziemy starać się
utrzymać poziom, przynajmniej:-)
- Niepokorny Mnich. Dobrze przepracowany okres zimowy
zaprocentował i o limitach, że w ogóle są, dowiedziałem się na mecie po 15
godzinach zmagań z trasą. Wrócę tam kiedyś, ośnieżone Tatry, są to widoki,
których się nie zapomina i dla których się wraca.
- pierwsze 150 km, czyli bieg Piekło - Hel. Było pierwsze
150 i miało być ostatnie. Górka przed Jastrzębią Górą zaczęła proces
weryfikacji "czy nie przepisać się z Łemko 150 na Łemko 70". Stan
hipotermii we Władysławowie kazał wyrzucić z siebie, co myślę o Łemko 150. Tablica
HEL postawiła kropkę nad i,a do tego wszystkiego ponoć kiedyś była 10 km bliżej. Decyzja
była podjęta, nie biegnę Łemko 150. Dwa dni później planowałem przygotowania do
biegu sezonu Łemkowyna UtraTrail 150.
- na koniec sierpnia tradycyjnie miał odbyć się coroczny Cross Maraton Wdzydze, ale Tomek nie pomyślał 9 miesięcy wcześniej i zaplanował sobie Ksawerego, który te plany nam zweryfikował;-) W ramach imprezy przed pępkowej i już chyba w ostatnim możliwym terminie dłuższego biegu przed Łemkowyną, padł pomysł na 6 godzinny bieg dookoła zbiornika retencyjnego blisko mieszkania Tomka. Bieganie dookoła zbiornika o średnicy 1 km przez 6 godzin może nie jest ekscytujące krajobrazowo, ale ma jedną zaletę - szukasz sposobów w głowie żeby zabić tą monotonię, żeby nie myśleć o czasie, który zawsze w takim przypadku upływa zbyt wolno. I o to właśnie chodziło, o trening głowy. The baby Wait Ultra ukończyłem robiąc 58 km dokładnie w 6h. Pamiętam, że strasznie się odwodniłem, kolejna lekcja odrobiona.
- Łemkowyna UtraTrail 150. Dwie wielkie niewiadome. Pierwszy
odcinek z Krynicy Zdrój do Chyrowej. Druga niewiadomoa to prawdopodobne dwie noce bez snu. Pół roku
wcześniej pobiegliśmy z Chłopakami Żółty Szlak z Gdyni do Gdańska (46 km),
który styrał nas niesamowicie. Było zimno, no i ta noc. Do Łemkowyny
przygotowywałem się solidnie, wiedziałem, że będzie to najtrudniejszy mój bieg,
że dużo będzie zależeć od głowy. Tu należałyby się ukłony dla wszystkich za
spokój w mojej głowie. Bardzo to pomogło, przynajmniej nie musiałem myśleć o
ITBSie, który dopadł mnie na 70 km biegu. Wiedziałem już wtedy, że biegnę tylko
żeby dotrwać do końca, że każde zejście w dół będzie bolało. Bieg ukończyłem, zaliczyłem. Nie do końca usatysfakcjonowany. Mam jeszcze do wyrównania rachunki z tą trasa. Wracam tam w październiku, na pewno.
Na koniec jeszcze dwie sprawy.
Pierwsza.
W marcu kupiłem sobie nowe buty.
Druga.
Zooropa to świetna płyta.
Uwierzysz, że dopiero czytając przedostatni akapit kapnąłem się, że to nie Runarun? Wszystko jakoś dało się podpasować - metafory paroma głębszymi, o zmniejszenie fonta miałem pomarudzić na fejsie, 15 godzin do 3 punktu odżywczego na Mnichu nie grało, ale przeszło, pisanie o sobie w 3 osobie jeszcze pasowało (...ale Tomek nie pomyślał 9 miesięcy wcześniej i zaplanował sobie Ksawerego...), dopiero na "...bieg dookoła zbiornika retencyjnego blisko mieszkania Tomka..." zerknąłem na pasek z adresem.
OdpowiedzUsuńHo, ho, ho! Wesołych Świąt!
O kurde!!! Najpierw lajk a teraz dopiero czytam!!
OdpowiedzUsuńI jak sie biega w tych nowych butach??? Hehehe żart. Posłucham zooropy jak przyjdą roztopy bo teraz to tylko skating away on the thin ice of a new day
OdpowiedzUsuńjuż się nie mogę doczekać nowego noworocznego wpisu
OdpowiedzUsuńBędzie podsumowanie rocznika 2018?
OdpowiedzUsuń